sobota, 19 grudnia 2009

środa, 2 grudnia 2009


My little place on a fair in the International School of Dusseldorf

poniedziałek, 23 listopada 2009

Pierwsze moje kolczyki

To było ze 2 lata temu - przekłułam sobie uszy, żeby móc robić sobie kolczyki :)
My first ones - I pierced my ears because I wanted to make earrings for myself

niedziela, 22 listopada 2009

JuhU !!!





Dotarły do nas wreszcie zdjęcia z próby generalnej moich "Laleczek"! Chyba będę poprawiała kostiumy... Szlag.

At last we got photos from the main rehearsal of my "Marionettes"! I think, I will have to correct the costumes...

sobota, 31 października 2009

Kolczyki





Żeby nie było, że się obijałam przez ostatnie dni!

I haven't been lazy last few days!

niedziela, 25 października 2009

c.d. marionetek



Wstęp był przydługi, więc dziś bez większych komentarzy. Na zdjęciu część efektów zmagań z internetowymi przepisami na papier mache oraz rezultat prób okiełznania GIMPA.


That is an effect of fighting with recipes papier mache from the Net and a result of coping with GIMP.

wtorek, 13 października 2009


Tak. Zaczynam dzisiaj. Dzięki telefonicznemu wsparciu i paru znakomitym przykładom siły internetu, spróbuję swoich sił w prowadzeniu internetowego dziennika. Wszystkie moje dotychczasowe próby konsekwentnego prowadzenia zapisków spełzły na niczym, ale
dum spiro spero, póki tchu, póty nadziei. Może się uda.

Wylądowałam w sytuacji, gdzie mam nareszcie mnóstwo czasu na wszelaką dłubaninę, choć ograniczony dostęp do materiałów. To znaczy w Dusseldorfie, opiekując się dwiema dziewczynkami, mając na celu naumienie się niemieckiego. W stopniu komunikatywnym. W ramach wykorzystywania czasu na wszystko, czygo nie miałam czasu zrobić siedząć w Warszawie, przytargałam ze sobą nawet maszynę do szycia. Po czym wena mię odejszla całkiem. Straciłam tydzień na katar, migreny oraz zwykłe bóle głowy, oczywiście wszystko to niezmiernie mi utrudniało robienie czegokolwiek. Tylko, że pewnie połowa tych dolegliwości wynikała zapewne z nadmiernej ilości czasu spędzanego na czynnościach powszechnie uważanych za relaksujące. Więc biorę się za siebie. Jeżeli można tak ująć przejście od jednych czynności relaksujących do drugich. Z tym, że te drugie są przynajmniej pożyteczne dla mnie. Według mnie.

Na dobry początek, chcąc połączyć przyjemne z pożytecznym, pomaszerowałam z podopieczną, nazwijmy ją Speedy Gonzales, 4 km do Bauhausa. Duży. Ten Bauhaus.
Najpierw nakarmiłam Gonzalesa kanapką, a potem zaczęłyśmy zwiedzać. Znalazłam drut, taśmę (potrzebna mi będzie, żeby zrobić szelki dla psa) i klej do tapet do masy papierowej. Mam nadzieję, że ten co trzeba. Pan nie mówił po angielsku, ja nie mówię po niemiecku, a na pudełku było takie mnóstwo napisów, że nie mogłam wyłuskać potrzebnych informacji.